-Wyobrażasz sobie jak byłoby tu bez nas nudno?
-Nie sugeruj takich strasznych rzeczy –odparował z chytrym uśmiechem Syriusz podając kolejną bibułkę Potterowi.
Siedzieli na brzegu jeziora z idealnym widokiem na Hogwart. Jako kamuflaż służył im brak kamuflażu, ale najwidoczniej jedyną osobą która się tym przejmowała był Remus, który nigdy nie miał tytoniu w ustach i nigdy nie zamierzał, a tym bardziej magicznego tęczowego tytoniu skradzionego wprost z szuflady samego Dumbledore’a... Luniak ściskał w ręce odznakę prefekta, podejrzewał dlaczego ją otrzymał, szczególnie w tym momencie...
-Myślisz, że prócz wizualnego efektu ma jeszcze jakieś ekhem… Właściwości? -Łapa nie mógł powstrzymać podnieconego uśmiechu.
-Naćpany Dumbledore? Wyobrażasz to sobie? –Potter prychnął śmiechem i podał Syriuszowi drugiego skręta –Odpalamy –dodał z wyczekiwaniem przyglądając się czubkowi różdżki Blacka uniesionej już w tym celu.
-Lacarnum Inflamare -mały płomień zajął czubek skręta Jamesa. W jednej chwili Rogacz się zaciągnął, a chwilę później Peter z jękiem zatkał sobie twarz dłońmi.
-Nie cykaj –zakpił sobie Syriusz naśladując Potter’a -Wszyscy dorośli palą -dodał szybko na bezdechu i zakaszlał ręką odganiając tęczowy dym.
-Nie wszyscy! –zbulwersował się Luniak zatykając sobie nos i odsuwając się od reszty chłopaków.
-Nie cykam… Dym szczypie mnie w oczy… -Glizdogon zzieleniał i na czworaka wspiął się na jeden z większych kamieni pochylając się nad taflą jeziora.
-Phy, nie wszyscy… No pewnie, że nie wszyscy! Tylko wielcy dorośli! Taki, o, Dumbledore! –James przymknął oczy i wyciągnął do góry głowę naśladując zamyślonego dyrektora Hogwartu.
-Z pewnością od palenia tego świństwa zmądrzejecie -Remus znowu zerknął nerwowo w stronę zamku -Poza tym Dumbledore pali z nabijanej fajki i nie wygląda tak żałośnie jak wy z tymi skrętami.
-Proszę cię! Wyobrażasz sobie mnie z fajką? -Syriusz uniósł brew i odchylił szczękę udając, że trzyma ją między zębami –Fajki są dla dziadków! Młodzi palą skręty! Dziewczyny na to polecą –pokiwał głową i znowu się zaciągnął.
-Z pewnością! Patrzcie jaki jestem fajny… -zaczął Lupin parodiując Łapę, James mu przerwał nim wszyscy zdążyli wybuchnąć śmiechem.
-Daj spokój Luniak, wszystko psujesz –stwierdził gasząc skręta na kamieniu i odkaszlując resztkami tęczowego dymu. Zamlaskał marszcząc się –Niezbyt smaczne i nie czuję żadnych pożądanych skutków ubocznych, może na starość docenię takie wartości smakowe, a na razie nie mam zamiaru dorastać –zmierzwił sobie włosy i wyciągnął z kieszeni fasolki wszystkich smaków.
-O to właśnie chodzi –wtrącił Syriusz –Dziewczyny będą miały nas za bardziej dojrzałych!
-Już nie zaczynaj Kudłaty. I gdzie będziesz palił żeby dziewczyny widziały? Zabierzesz je do schowka na miotły? Smród i dym, jakby McGonagall cię przyłapała…
-Ktoś idzie -mruknął Peter który powoli odzyskiwał swoje kolory. Wszystkie cztery pary oczu zwróciły się w stronę zamku i w grobowej ciszy próbowały odgadnąć kto się zbliża.
-Dorcas –odpowiedzieli zgodnie, gdy obserwowany obiekt zaczął im energicznie machać. Lupin odetchnął i sięgnął po jedną z fasolek Potter’a –Już zapomniałem jakim błogosławieństwem były wakacje od was…
-Cześć chłopcy! Pierwszy dzień w Hogwarcie, a słyszałam, James, że zdążyłeś zaliczyć już dywanik u Dumbledore’a –dziewczyna przysiadła przy Remusie –Nie wychodzisz z wprawy. Coś się paliło? –zmarszczyła nos i wyciągnęła z torby cztery równo zwinięte pergaminy –Plany zajęć, jutro zaczynamy Opieką nad magicznymi stworzeniami –Luniak szybko sięgnął po jeden ze zwojów, rozwinął go i zachłannie pochłonął zawartość.
-Wolałbym harmonogram meczów Quidditcha –Potter bez rozwijania schował plan do kieszeni i sięgnął po kolejną fasolkę, tym razem pomarańczową, w końcu coś jadalnego- Ślizgoni stracili pół drużyny -stwierdził unosząc lewy kąt ust w uśmiechu.
-Było tylko dwóch siódmoklasistów –Lupin spojrzał podejrzliwie na przyjaciela.
-W tym szukający! Szukający to pół drużyny!
-Och no tak, jak mogłem o tym zapomnieć…
-Kogo by nie znaleźli i tak z nami nie wygrają -Syriusz przybił żółwika z James’em.
-A ja?! –błagalnie wyciągnięta pięść Dorcas czekała na swoją kolej –Też jestem w drużynie! –oburzyła się –No! –uśmiech powrócił na jej twarz, a ręka po przybiciu żółwi z chłopakami sięgnęła po fasolkę Bertiego Botta –Fu! Kocia sierść! –zamlaskała i wystawiła język –Mamf ą f utach?
Peter zmarszczył się analizując sytuację.
-Tylko rozpuszczający się cukierek. Szybko łykaj.
-Będzie mi się odbijać kłaczkami… -z oczu prawie popłynęły jej łzy –Muszę to zapić… Chodźmy na kolację.
-Chyba będzie padać –dodała wstając i otrzepując szatę. Nad Zakazanym Lasem rzeczywiście zbierały się chmury.
-Taka pora dnia, wieczór idzie –błysnął Potter –i kolacja. Też zgłodniałem –odkaszlnął a z ust zamajaczyło mu coś tęczowego. Dorcas zmarszczyła brwi i uniosła w zdziwieniu wargę.
-Fasolki z zeszłego roku? Lepiej je wywal…
Stoły były już zastawione, bez żadnych spektakularnych sztuczek jakie sprezentował pierwszoklasistom Dumbledore przy ich pierwszym obiedzie w Hogwarcie. Większa część ławek była już zajęta, w Sali panował ogólny gwar przerywany to większymi salwami śmiechu gdy któryś z popisujących się przed nowymi uczniami duchów zrobił coś głupiego.
James natychmiast sięgnął po sporą porcję naleśników z czekoladą, truskawkami i bitą śmietaną. Utkwił swoje spojrzenie w siedzącej naprzeciwko Lily Evans i po kilku kęsach bezowocnego gapienia się w nią jak w kość i mlaskania mającego zwrócić na niego jej uwagę, odchrząknął.
Prorok codzienny za którym Ruda skutecznie się ukrywała opadł z trzaskiem na stół ukazując jej piorunujące spojrzenie skierowane w nikogo innego jak w Potter’a. Syriusz parsknął śmiechem, a Glizdogon prawie utopił się w swojej misce owsianki.
-Jakiś ciekawy artykuł? –spytał niewinnie Rogacz i zatkał sobie usta kolejnym kęsem naleśników.
-Niestety nic co przykułoby twoją uwagę, jeszcze nie piszą artykułów o jakże ważnej osobistości jaką jest James Potter –odpowiedziała nad wyraz spokojnie i powróciła do czytania Proroka.
-Dobrze mówisz: jeszcze –odgryzł się z triumfalnym uśmiechem. Chyba nic nie dawało mu tyle radości co droczenie się z Evans, nawet wieszanie Smarkeusa za gacie przed wejściem do damskiej toalety.
-Och! Jednak jest! –zdumiała się Lili unosząc wysoko brwi ze zdziwienia –James Potter ‘nijaki’ uczeń Hogwartu został obiektem westchnień wszystkich dziewczyn w szkole, i nie tylko… dziewczyn –puściła mu oczko –Swoją upapraną twarzą w czekoladzie i bitej śmietanie oraz mlaskaniem na całą Wielką Salę podbił wszystkie serca, do tego stopnia, że dziewczyny z domu Slytherina rozbiły obóz przed obrazem Grubej Damy by nie opuszczać Pottera nawet na krok.
-Zawsze doceniałem twoje poczucie humoru Lily –odparł James wycierając się zapobiegawczo chusteczką.
-James –zadźwięczało nad głową Pottera. Śmiechy całej paczki ustały gdy nad Rogaczem nie wiadomo skąd pojawił się Dumbledore –Truskawki w tym roku są wyjątkowo słodkie, prawda? Jak tam naleśniki, wyborne? –nie czekając na odpowiedź dodał –Remusie, mogę cię prosić na słówko?
-Eee… Oczywiście panie dyrektorze –Luniak zerwał się na równe nogi i podążył za oddalającym się już Dumbledorem.
-Och! Byłbym zapomniał! –Albus odwrócił się z powrotem i podszedł do reszty Huncwotów –James, chyba chciałeś mi coś oddać.
Wyciągnięta dłoń dyrektora prawie dotykała nosa Pottera. Rogacz niepewnie sięgnął do kieszeni i wyciągnął skradziony woreczek delikatnie odkładając go na wyznaczone mu miejsce.
-Jeszcze kiedyś o tym porozmawiamy. Tymczasem, życzę wszystkim smacznego –Dumbledore uśmiechnął się szeroko, odwrócił się na pięcie i już po chwili zniknął za drzwiami wraz z Lupinem.
-Jesteś beznadziejny… -odparła Lily odsuwając niedojedzoną kolację i wstając od stołu.
-No to się zaczęło... -mruknął James i wrócił do swoich naleśników.
James natychmiast sięgnął po sporą porcję naleśników z czekoladą, truskawkami i bitą śmietaną. Utkwił swoje spojrzenie w siedzącej naprzeciwko Lily Evans i po kilku kęsach bezowocnego gapienia się w nią jak w kość i mlaskania mającego zwrócić na niego jej uwagę, odchrząknął.
Prorok codzienny za którym Ruda skutecznie się ukrywała opadł z trzaskiem na stół ukazując jej piorunujące spojrzenie skierowane w nikogo innego jak w Potter’a. Syriusz parsknął śmiechem, a Glizdogon prawie utopił się w swojej misce owsianki.
-Jakiś ciekawy artykuł? –spytał niewinnie Rogacz i zatkał sobie usta kolejnym kęsem naleśników.
-Niestety nic co przykułoby twoją uwagę, jeszcze nie piszą artykułów o jakże ważnej osobistości jaką jest James Potter –odpowiedziała nad wyraz spokojnie i powróciła do czytania Proroka.
-Dobrze mówisz: jeszcze –odgryzł się z triumfalnym uśmiechem. Chyba nic nie dawało mu tyle radości co droczenie się z Evans, nawet wieszanie Smarkeusa za gacie przed wejściem do damskiej toalety.
-Och! Jednak jest! –zdumiała się Lili unosząc wysoko brwi ze zdziwienia –James Potter ‘nijaki’ uczeń Hogwartu został obiektem westchnień wszystkich dziewczyn w szkole, i nie tylko… dziewczyn –puściła mu oczko –Swoją upapraną twarzą w czekoladzie i bitej śmietanie oraz mlaskaniem na całą Wielką Salę podbił wszystkie serca, do tego stopnia, że dziewczyny z domu Slytherina rozbiły obóz przed obrazem Grubej Damy by nie opuszczać Pottera nawet na krok.
-Zawsze doceniałem twoje poczucie humoru Lily –odparł James wycierając się zapobiegawczo chusteczką.
-James –zadźwięczało nad głową Pottera. Śmiechy całej paczki ustały gdy nad Rogaczem nie wiadomo skąd pojawił się Dumbledore –Truskawki w tym roku są wyjątkowo słodkie, prawda? Jak tam naleśniki, wyborne? –nie czekając na odpowiedź dodał –Remusie, mogę cię prosić na słówko?
-Eee… Oczywiście panie dyrektorze –Luniak zerwał się na równe nogi i podążył za oddalającym się już Dumbledorem.
-Och! Byłbym zapomniał! –Albus odwrócił się z powrotem i podszedł do reszty Huncwotów –James, chyba chciałeś mi coś oddać.
Wyciągnięta dłoń dyrektora prawie dotykała nosa Pottera. Rogacz niepewnie sięgnął do kieszeni i wyciągnął skradziony woreczek delikatnie odkładając go na wyznaczone mu miejsce.
-Jeszcze kiedyś o tym porozmawiamy. Tymczasem, życzę wszystkim smacznego –Dumbledore uśmiechnął się szeroko, odwrócił się na pięcie i już po chwili zniknął za drzwiami wraz z Lupinem.
-Jesteś beznadziejny… -odparła Lily odsuwając niedojedzoną kolację i wstając od stołu.
-No to się zaczęło... -mruknął James i wrócił do swoich naleśników.
Hahahhaha! To jest świetne!
OdpowiedzUsuń